Brodzik Karolina
II rok Politologia
Aleksander Łukaszenka obrońcą sowieckiego patriotyzmu.
Aleksander Łukaszenka w 1975 ukończył Instytut Nauczycielski w Mohylewie, w 1985 Białoruską Akademię Rolniczą w Horkah, uzyskując dyplom nauczyciela historii, nauk społecznych i ekonomii. W latach 1975-1977 i 1980-1982 służył w oddziałach Armii Radzieckiej. Po odbyciu służby wojskowej i wstąpieniu do KPZR został dyrektorem kołchozu na wschodzie kraju.W 1991 popierał puczystów Janajewa przeciwko legalnemu prezydentowi ZSRR Michaiłowi Gorbaczowowi. Opowiadał się zdecydowanie przeciwko likwidacji Związku Radzieckiego, zwolenników niepodległości Białorusi nazywając zdrajcami i agentami imperializmu. Jako jedyny deputowany Rady Najwyższej BSRR głosował przeciwko ratyfikacji układu białowieskiego z 8 grudnia 1991.W latach 1991-94 pełnił dalej funkcję deputowanego do Rady Najwyższej, zasłynął z bezpardonowej walki z prawdziwą i wyimaginowaną korupcją na szczytach władzy. W lipcu 1994 wybrano go na prezydenta Białorusi. W pierwszej turze zdystansował kandydatów niepodległościowych: Stanisława Szuszkiewicza i Zenona Paźniaka, w drugiej rundzie wygrywając z premierem Wiaczasławem Kiebiczem. Zbiedniałą część społeczeństwa Białorusi przekonał do siebie obietnicą zakończenia tzw. złodziejskiej prywatyzacji, rozliczenia afer gospodarczych z lat 1991-94 oraz zacieśnieniem związków politycznych i ekonomicznych z Rosją.
Wszystkie te doświadczenia spowodowały, że Łukaszenka
jest politykiem głęboko nacjonalistycznym. Chociaż trzeba dodać,
że jego nacjonalizm ma charakter specyficznie wschodnioeuropejski, jeżeli
w ogóle nie euroazjatycki. Nie ma on żadnych analogii na Zachodzie Europy.
Nacjonalizm Łukaszenki odżegnuje się od wyraźnej narodowej
identyfikacji. Nie można jednoznacznie stwierdzić, że Łukaszenka
jest, na przykład, rosyjskim nacjonalistą. Rzeczywiście, jego
nacjonalizm sięga czasów, kiedy Rosja nie była jeszcze państwem
narodowym z ukształtowaną narodową identyfikacją, a jego
punktem wyjścia jest tzw. "sowiecki patriotyzm". Głównym
celem politycznym dzisiejszego reżimu jest samo przetrwanie, a nie dołączenie
na prawach podmiotu do Rosyjskiej Federacji. Oficjalny Mińsk integruje się
z oficjalną Moskwą wybiórczo, jedynie w tych sferach, które
zapewniają względną stabilność jego dalszego
istnienia.Ma on duży sentyment do swojej "małej ojczyzny" -
do Rejonu Szkłowskiego i do Białorusi jako całości. Narodowa
"duma" Łukaszenki rozbudzona w nie do końca narodowo określonym
sowieckim społeczeństwie, odwołuje się do dwóch źródeł:
do "wielkiej ojczyzny", rozumianej jako "gosudarstvo"
("państwo") oraz do "małej ojczyzny", rozumianej
jako konkretne środowisko, w którym się żyje. "Wielka
ojczyzna" w tym przypadku nadaje wyższą rangę (krypto)narodowej
identyfikacji, która odpowiada za racjonalne działanie, z kolei "mała
ojczyzna" kształtuje jej niższy eszelon, który bardzo często
sprowadza się do bezpośrednich reakcji emocjonalnych.
Wydaje się ,że termin "państwo" wg Łukaszenki należy
rozumieć bardzo szeroko - jako nieokreślone terytorium oraz jako
rozbudowany aparat państwowy, jako niezwykle potężną siłę
militarną, w czym mieści się super potężna i zdolna do
obrony armia i flota morska, jako system gwarancji społecznych, które
zapewniają szczęśliwy byt oraz jako pokój i porządek między
różnymi narodowościami. Prototypem takiego "państwa"
było ZSRR.
Reżim Łukaszenki jest nacjonalistyczną dyktaturą, agresywną
i nieprzejednaną w stosunku do przejawów kulturalnej, politycznej i innej
odmienności: z jednakową siłą prześladuje on białoruską
niezależną kulturę, polską mniejszość narodową,
mniejszości seksualne i ich organizacje, ale jednocześnie przymyka
oczy na działalność paramilitarnych, pótfaszystówskich
organizacji typu Rosyjskiej Wspólnoty Narodowej - RNJ (Russkoje
nacjonalnojejedinstyo). Bez wątpienia, reżim odczuwa z nimi swoją
ideologiczną bliskość.
„Aleksander Łukaszenka z narodem" -to reklamowy slogan funkcjonujący
podczas jego wyborczej kampanii w 1994 roku. Łukaszenka zawsze podkreśla,
że "naród" popiera i pochwala jego politykę. Pojęcie
"naród" w nieukształtowanym narodowo społeczeństwie ma
jednak swoje specyficzne znaczenie. Do "narodu" w żadnym wypadku
nie można jednak zaliczyć tej części białoruskiej
inteligencji, która nie zechciała współpracować z reżimem
("bo znajduje się ona bardzo daleko od narodu") czy też nie
podlegającego kontroli łukaszenkowskiej elity administracyjnej
biznesu. "Naród" - to nie działacze partii opozycyjnych i
niezależni dziennikarze, a stolarze, prządki, ludzie pracy, pracownicy
rolni, milicjanci i żołnierze białoruskiej armii. Krótko mówiąc:
pracownicy tych sfer, które były systemowo-twórczymi dla totalitarnego państwa
sowieckiego. Nie ma wspólnej kulturalnej, religijnej czy narodowej
identyfikacji. Scala go niewolnicza zależność od totalitarnego państwa,
z którym wiąże on swoje wszystkie nadzieje na dobrobyt.
Łukaszenka nie jest protegowanym "narodu", a jedynie tych sit, które
stoją za tak rozumianym "narodem" - elity, interesy, której ów
"naród" posłusznie artykułuje. W rzeczywistości,
Łukaszenka jest zarówno protegowanym, jak i zakładnikiem tych elit
gospodarczych, które powstały na Białorusi jeszcze w okresie
sowieckim i które do dziś stanowią realną siłę. Osiągnąwszy
pełnię władzy politycznej, zaczął on przede wszystkim
realizować interesy kompleksu wojskowo-przemysłowego oraz
agrarno-przemysłowego lobby. Czyli polityczny kapitał Łukaszenki
to przede wszystkim zaufanie lobbystów kompleksu wojskowo-przemysłowego i
innych systemowo-twórczych dziedzin gospodarki narodowej przy jednoczesnym
sprawowaniu ostrej kontroli nad wyższym dowództwem sit zbrojnych, organów
spraw wewnętrznych oraz służb specjalnych, i dopiero później
bezwzględny i niczym nie skrępowany populizm społeczny, który -
wbrew twierdzeniom analityków - spełnia jedynie rolę pomocniczą.
Będąc politykiem pragmatycznym, Łukaszenka faktycznie zawarł
z tymi lobbystami "pakt o nieagresji": pełna swoboda gospodarcza
w zamian za lojalność. Z tego względu możemy zatem mówić
o zrastaniu się na Białorusi elit władzy i gospodarki. Chcąc
przetrwać za wszelką cenę, białoruski prezydent "bada
teren" wśród nowych elit gospodarczych, aby zapewnić sobie ich
poparcie.
Jego polityczne oświadczenia i akcje, których celem jest eskalacja międzynarodowej
izolacji Białorusi, robione są z coraz większym natężeniem.
Stają się one coraz bardziej rozmyślne i nabierają
charakteru obowiązkowego rytuału politycznego.
Realna władza w rozumieniu Łukaszenki to również wszechobecna
lub zbliżona do wszechobecnej kontrola białoruskiej gospodarki.
Prezydent Łukaszenka poprzez swoje sympatie i antypatie, szczególnie w
sferze polityki, demonstruje ten typ kultury, w którym się wychował i
który ukształtował jego osobowość. Polityczne priorytety
Łukaszenki świadczą o jego oddaniu "wzorcom
wulgarno-funkcjonalistycznym” .Przywiązuje dużą uwagę do
mających społeczne znaczenie atrybutów siły i potęgi.
Zachwyca się energicznymi sugestywnymi decyzjami, nawet jeżeli są
one sprzeczne z politycznym czy gospodarczym rozsądkiem. Kulturę
traktuje jako instytucję społeczną, powołaną w celu
utrwalenia istniejącego ładu społecznego. Kultura i literatura
należą do jednej kategorii - są to puste słowa, nic twórczego,
Prawdziwa twórczość - to praca na budowie czy przy wielkim piecu, to
właśnie tu powstają prawdziwe wartości. Zgodnie z taką
logiką, produkty kultury są efemeryczne i jednocześnie trochę
podejrzane. Jeżeli pozostawić je własnemu biegowi, to w przyszłości
mogą one sprowokować niepożądane dla władz rozruchy społeczne.
Za pilnowanie, aby do tego nie doszło, w Związku Sowieckim, a także
w post sowieckiej Białorusi, odpowiedzialne było Ministerstwo Kultury.
W resorcie tym zawsze przeważały funkcje kontrolne. W sferze
kompetencji tego resortu znajduje się studio filmowe "Bietaruśfilm",
kilkadziesiąt państwowych teatrów, muzeów i galerii, sieć
bibliotek i domów kultury, młodzieżowych centrów. Celem obecnego
ministerstwa kultury jest zachowanie minionych, a nie wspieranie współczesnych
wzorców estetycznych. Bardziej odpowiednią nazwą dla tej instytucji
byłoby "ministerstwo zachowania sowieckiej spuścizny
kulturalnej".
Kryminalny reżim "kapitalizmu nomenklaturowego", który buduje
Aleksander Łukaszenka, wykorzystuje to że w świadomości
ludzi zakorzeniły się przyzwyczajenia i porządki zaprowadzone w
"żonie". Wydaje się, że Łukaszenka w swojej
polityce przez cały czas nie wyszedł poza granice psychiki
"pacha-na", który daje "dach" w zamian za podporządkowanie
i posłuszeństwo. Stylistykę oficjalnych ideologów białoruskich
kształtuje przecież sam Łukaszenka poprzez swe niezrównane
ćwiczenia językowe typu: "prawosławny ateista" czy
"wszawe pchły". W porównaniu z tym "gorbaczowska
pseudo-pierestrojka", "awanturnicy-figlarze" i "zakulisowi
dyrygenci" autorstwa "zasłużonego działacza kultury
Republiki Białoruś, akademika Międzynarodowej Akademii
Administracji i Zarządzania", redaktora naczelnego "Bietaruskaj
Dumki" i jednego z czołowych białoruskich ideologów Uładzimiera
Wialiczki, czy "polityczne wilkotaki rozdzierające żywy
organizm", "miasteczkowi gwardziści, w dodatku cichcem
przymierzający cesarskie szaty", "zabużańscy
ochotnicy" i "rynkowy odmęt" autorstwa Ihara Akszeuskaha
wyglądają jak zwykłe truizmy. Przedstawmy jeszcze kilka wzorów
podobnej twórczości: "zgodny z prawami natury krach demokratycznych
iluzji" (pierwszy sekretarz Centralnego Komitetu Białoruskiego
Patriotycznego Związku Młodzieży, Usiewaład Janczeuski),
"zachodnia myśl filozoficzna nie proponuje nam żadnej
alternatywy, wciska nam natomiast na ramiona swój znoszony i w wielu miejscach
przetarty płaszcz" (profesor, kierownik Katedry Stosunków Międzynarodowych
Wyższej Szkoły Zarządzania pod patronatem Prezydenta Białorusi),
"otchłań żywiołowego rynku i anarchicznej niezależności"
(doktor filozofii Wasyl Nowikau), "kompleksy Edypa, Freuda i innych"
(doktor filozofii Barys Lapioszka). Niezależne środki masowego
przekazu to obce ciało w społeczeństwie a ich powstanie było
sztucznie inspirowane przez „Zachód”, a nie wywołane obiektywnymi
procesami społecznymi.Ogólnie „Zachód” w rozumieniu Białorusinów
jest zupełnym zaprzeczeniem Rosji; Rosja-roszą, Zachód- obcy. Termin
"Zachód" najczęściej oznacza dla nich aktywne zaprzeczenie
sowieckiego systemu wartości we wszystkich sferach społecznych,
absolutne "nie" dla sowieckiego sposobu życia. Świadomość
społeczności białoruskiej opiera się głównie na
emocjach i afektywnej mobilizacji podświadomych lęków. Ów nowy,
zapowiadany "bardziej postępowy w porównaniu z poprzednim" porządek
społeczny, który powstaje obecnie na Białorusi, może być
nazwany nie tylko "socjalizmem rynkowym", ale, jak sugeruje naczelnik
wydziału kontaktów zewnętrznych Fabryki "Homsielmasz",
doktor nauk chemicznych Mikałaj Jahorankau, także socjal-kapitalizmem:
"To "socjal-kapitalizm" jest tym szczególnym ustrojem społecznym,
który Lenin nazywał ustrojem "cywilizowanych spółdzielni",
czyli socjalizmem. W rzeczywistości na Białorusi trwa budowa systemu
politycznego, który jest zaprzeczeniem powszechnych wymogów demokracji. Aby
osiągnąć stan społecznej, politycznej i narodowej harmonii
niezbędny jest przecież zakaz działalności wszystkich
suwerennych podmiotów.
Łukaszenko dąży do tego, aby Białoruś stała się krajem rosyjskojęzycznym, pozbawionym partii politycznych i niezależnych środków masowego przekazu, aby białoruskie społeczeństwo nigdy nie przekształciło się we wspólnotę obywateli, a pozostało takim, jakim jest obecnie: konglomeratem ludzi zależnych zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie. Na Białorusi przegrywa ten, "kto pozytywnie oceniał przejście od systemu totalitarnego do demokracji".Mimo to Łukaszenka od dawna poczuwa smak władzy, przyzwyczaił się do składania zagranicznych wizyt i przyjmowania zagranicznych gości u siebie, do bycia "najwyższym głównodowodzącym" oraz do przejawiania swej potęgi w dziedzinie rolnictwa, przemysłu ciężkiego i budownictwa.
Czy wariant dalszego „ślepego” rozwoju Białorusi okaże się rzeczywistością? Czy Polska będzie w sąsiedztwie z totalitarnym bratem gdzie nadal będą łamane prawa człowieka- również naszych rodaków? Rozstrzygnięcie przyniesie sama przyszłość, która zależy przecież od nas.